Układanie życia na nowo

Alkohol towarzyszy ludziom od zawsze. Pijemy z okazji i bez okazji, świętując coś, bądź przeżywając porażkę. Każdy bowiem powód jest dobry, aby sięgnąć po kieliszek. Trudno się więc dziwić, że picie alkoholu przewija się także na stronach wielu dzieł literackich. Czasem jest dodatkiem, który uwypukla samotność bohatera, innym razem występuje jako element dobrej zabawy. Nawet bohaterowie romansów sięgają po kieliszek wina, który buduje odpowiedni nastrój. Ale bywa też tak, że picie alkoholu staje się głównym tematem. Właściwie nie tyle picie alkoholu, co alkoholizm. Powstają wówczas dzieła dość ponure i pesymistyczne. Pokazujące walkę bohatera z nałogiem, z której w wielu przypadkach nie wychodzi on obronną ręką. Mnie w pierwszej kolejności na myśl przychodzi opowiadanie „Pętla” Marka Hłaski, a jeszcze bardziej film z Gustawem Holoubkiem, po obejrzeniu którego nie można inaczej patrzeć na Kubę – głównego bohatera „Pętli” – jak właśnie przez pryzmat kreacji Holoubka. Czarno-biały, w paru aspektach bardzo noirowy (swoją drogą nawet Holoubek w kapeluszu i prochowcu musi skojarzyć się z Bogartem), film jest nie tylko historią nałogu, ale także upadku. Podobnie rzecz się ma z powieścią Jerzego Pilcha „Pod Mocnym Aniołem”. Bohaterowie swoją chorobę traktują niezwykle poważnie, niemalże celebrując. Żyją z poczuciem klęski, a jeszcze bardziej z piętnem niemożności wyrwania się ze szpon nałogu. Tymczasem Robert Ziębiński we „Wspaniałym życiu” proponuje zupełnie inną narrację. Jeśli więc oczekujecie pijackiej degrengolady, to owszem, dostaniecie ją, z tym że pijacka powieść Ziębińskiego to nie tylko historia upadku, lecz to także opowieść niosąca optymistyczne przesłanie. W dodatku snuta z dużą dozą humoru i dystansu.
Głównego bohatera poznajemy w dość intymnej sytuacji, lecz w publicznych okolicznościach. Sika pod blokiem. Policjanci wypisują mu mandat, dodatkowo niezbyt delikatnie się z bohaterem obchodząc. Punkt wyjścia stanie się także elementem końcowym, tworząc powieść o klamrowej kompozycji. Niemniej zanim czytelnik dojdzie do końca, będzie miał okazję bliżej poznać głównego bohatera. To egotyk i mizogin. Uważa, że jest najlepszy, a powodem nieszczęść go spotykających nie jest on sam, lecz wszyscy dokoła: gorsi, nie tak bystrzy, mniej inteligentni. Nawet pobliski blok stoi jakby bohaterowi na złość i jest przyczyną jego niepowodzeń. Kobiety traktuje przedmiotowo. Nieprzyjemny typ, prawda? To dlaczego książkę czyta się jednym tchem, do tego dobrze się bawiąc, choć temat jest raczej poważny, a bohatera mimo wszystko się lubi? Przede wszystkim bohater nie jest nudny. No i ma poczucie humoru, które objawia się także sporą dozą dystansu do samego siebie. Poza tym to bohater dynamiczny. Zmienia się w toku narracji, a czytelnik z przyjemnością obserwuje jego zmianę. Najpierw widzimy jak sięga dna. Traci pracę, dziewczynę, potem znajomych, bo okazuje się, że na trzeźwo są często nie do zniesienia. Potem widzimy jak podejmuje terapię i układa wszystko na nowo.
Wielką pomocą okazuje się projekt wydawniczy oraz pisanie własnej powieści. I tu wyjaśnia się dlaczego „Wspaniałe życie” to „niesamowity mix powieści pijackiej i kryminału”, jak czytamy na okładce. Główny bohater postanawia bowiem napisać kryminał. Tok głównej narracji przetykany jest fragmentami pisanej przez niego powieści. Porównując obie narracje – główną oraz narrację tworzoną przez bohatera – nie sposób nie docenić umiejętności i konsekwencji z jaką Robert Ziębiński operuje stylem. Główny bohater mówi swoim językiem, a bohater pisanej przez niego powieści swoim. Natomiast uważny czytelnik zauważy jeszcze jedną cechę „Wspaniałego życia”, która plasuje powieść w kręgu literatury kryminalnej. Nasz bohater wypowiada się bowiem bardzo często w stylistyce noirowej. Zamiast pisać powieść, równie dobrze mógłby założyć kapelusz, płaszcz i ruszyć w miasto tropić przestępców.
Ale we „Wspaniałym życiu” znajdziemy także wycieczki do innych gatunków. Bardzo horrorowo brzmi scena, w której bohater z ówczesną dziewczyną znajduje się w pobliżu nawiedzonego domu. Mamy tu także scenę napisaną w konwencji dramatu. Swoją drogą bardzo pasującą, bo czyż to nie świetny pomysł, aby rozmowę bohatera z terapeutką, w której bohater wspomina także o uderzeniu swojej dziewczyny, zapisać właśnie w formie dramatycznej, gdzie treść i forma pięknie się zgodzą? Ponadto: listy, sny; wszystko to sprawia, że czytelnik otrzymuje do rąk nie tylko mix powieści pijackiej i kryminalnej, lecz pakiet złożony z kilku gatunków.
Dodatkowymi smaczkami są natomiast retrospekcje sięgające lat dziewięćdziesiątych i sugestywnie odmalowujące ich klimat, na który składały się między innymi kasety magnetofonowe, wypożyczalnie kaset wideo, charakterystyczna muzyka i filmy, które zresztą towarzyszą bohaterowi do dziś. Jego droga prowadząca ku wyjściu z alkoholizmu naznaczona jest bowiem nie tylko pociągiem do literatury, lecz także oglądaniem licznych seriali i filmów.
Gdyby Robert Ziębiński zdecydował się pójść drogą na przykład Marka Hłaski, czy Jerzego Pilcha, tytuł „Wspaniałe życie” miałby dość ironiczny wydźwięk. Tymczasem jak wspomniałam na wstępie, Ziębiński proponuje coś zgoła innego, a tym samym świeżego i niezwykle interesującego. Pewna bohaterka powieści „Syn” Jo Nesbo charakteryzując twórczość Depeche Mode, przyrównała ich muzykę do wesołej dystopii. Myślę, że w przypadku „Wspaniałego życia” możemy powiedzieć, że mamy tu do czynienia z wesołą degrengoladą. Bohater bowiem nie płacze nad sobą, nie celebruje swojego cierpienia, nie użala się nad sobą. Jest to też swoistego rodzaju satyra na alkoholika. Bardzo dobra, którą szczerze polecam.