Historie opowiedziane przez zmarłych

Pisarz i medyk sądowy to duet, który nieczęsto gości w literaturze, mimo że ten pierwszy, zwłaszcza jeśli jest autorem kryminałów, wielokrotnie korzysta z uwag profesjonalisty zawodowo zajmującego się ofiarami zabójstw. Sama materia literacka jest już domeną pisarza, co oczywiście nie oznacza, że autor i osoba specjalizująca się w wiedzy na temat zwłok nie pojawili się wcześniej w literackim świecie. Nie ma chyba czytelnika interesującego się literaturą kryminalną, który nie słyszał chociażby o słynnym duecie Bass-Jefferson. Bill Bass – antropolog sądowy oraz założyciel słynnej „trupiej farmy” – oraz Jon Jefferson, dziennikarz, napisali wspólnie kilka powieści kryminalnych opartych na doświadczeniach zawodowych tego pierwszego. Powieści te, oprócz kryminalnej fabuły, zawierają liczne ciekawostki na temat pracy antropologa sądowego, które z pewnością doceni każdy, kto interesuje się kryminalistyką. Jako fanka amerykańskiego duetu z ciekawością czekałam na efekt pracy polskiego dwuosobowego zespołu, który podjął się podobnego zadania. Rodzimym pisarzem jest Marek Krajewski, którego nie trzeba nikomu przedstawiać, natomiast medyk zdradzający kulisy swojej pracy to Jerzy Kawecki – biegły sądowy z wieloletnim doświadczeniem.
Przyjaźń, która połączyła obu panów, narodziła się wiele lat temu, kiedy Marek Krajewski znajdował się na początku swojej literackiej drogi, Jerzy Kawecki zaś był już dość doświadczonym medykiem sądowym. Książkom pisarza brakowało wówczas, jak zauważył jego szwagier, wiarygodnej materii medyczno-sądowej. Uwaga ta stała się przyczynkiem do zawarcia znajomości z Jerzym Kaweckim. Każdy, kto zna książki Krajewskiego oraz jego wypowiedzi z licznych wywiadów, zauważy, że jest on człowiekiem niezwykle dbałym o jakość swojej pracy pisarskiej. Wszystko ma być dopracowane i zapięte na ostatni guzik. Pisarz, mimo że para się fikcją, nie może przekazywać czytelnikowi nieprawdy w znaczeniu ogólnym, zdaje się sądzić Krajewski. Toteż, aby zachować wiarygodność w materii medyczno-sądowej nie tylko zawiera znajomość z Kaweckim w celach konsultacyjnych, ale i sam uczestniczy w sekcji zwłok. Z biegiem lat przyjaźń obu panów się rozwija i pewnego dnia Kawecki zdradza Krajewskiemu, iż od lat gromadzi skrupulatnie wszelkie materiały ze spraw, w których uczestniczył oraz że chciałby je kiedyś spisać, ale stanie się to prawdopodobnie na emeryturze. Zafascynowany pomysłem Krajewski zaproponował lekarzowi, aby zrobili to wspólnie, nie czekając na emeryturę wybitnego medyka. Tak pokrótce przedstawia się geneza książki "Umarli mają głos".
Pod względem kompozycyjnym książka duetu Krajewski-Kawecki ma charakter ramowy, tzn. w obręb jednej fabuły wplecione zostały inne. Ramą kompozycyjną, czyli fabułą nadrzędną, jest rozmowa, którą prowadzą ze sobą pisarz i lekarz. Jej efektem są historie przypadków z praktyki zawodowej medyka. Z pogawędki, która toczy się przy kawie i ciastkach wyłania się dwanaście opowieści o mordercach i ich ofiarach. Przy czym Krajewski wielokrotnie zadaje Kaweckiemu pytania, które sytuują go w roli ucznia, a medyka w roli fachowca i mistrza. Obrana konwencja idealnie wpisuje się w intencje, jakie zapewne przyświecały pisarzowi, kiedy pisał książkę, czyli chęć złożenia swoistego hołdu przyjacielowi. Zamierzony efekt został oczywiście osiągnięty. Kawecki jawi się jako człowiek inteligentny, pracowity i wybitny. Wybitne są nie tylko jego umiejętności zawodowe, lecz także ambicja w dążeniu do odkrycia prawdy. Wnioski Kaweckiego wielokrotnie przyczyniły się do przełomów w śledztwie. Fragmenty zawierające opisy jego odkryć czy stosowanych metod czyta się jak partie wycięte z powieści kryminalnej o detektywie-medyku. Myślę, że zarówno autor, jak i bohater zbioru "Umarli mają głos" powinni poważnie pomyśleć o napisaniu kolejnej książki. Tym razem całkowicie fabularnej, ale opartej na doświadczeniach Kaweckiego, w której właśnie detektyw-medyk, o cechach charakterologicznych rozmówcy Krajewskiego, rozpracowywałby kryminalną zagadkę. Cóż to byłaby za intrygująca powieść!
Dwanaście fabularyzowanych studiów przypadku, zamieszczonych w zbiorze Kaweckiego i Krajewskiego, układa się w krótką historię polskiej przestępczości i motywacji, które przywiodły sprawców do popełnienia przestępstw, w tym tych najokrutniejszych, czyli morderstw. Pod tym względem owe historie nie mają w sobie niczego odkrywczego. Za większością przestępstw stoją ludzkie namiętności. Nawet jeśli morderstwo zostało w szczegółach zaplanowane, to u jego genezy zawsze leży jakaś ludzka słabość, choćby chęć posiadania drogiego auta czy ryzykowne hobby. Zwykle jednak chodzi o zawiedzioną miłość, zazdrość, zemstę. Inną kategorią są morderstwa popełniane na tle seksualnym, które wiążą się z jakąś dewiacją. Czytamy więc o okrutnych gwałtach czy bezczeszczeniu świeżych zwłok, którego dokonuje człowiek o skłonnościach nekrofilskich. Lektura z jednej strony jest mocna, z drugiej natomiast – fascynująca: staje się wciągającą opowieścią o dochodzeniu do prawdy na temat przyczyn zgonu danej ofiary. Wypływa z niej wniosek, że los wielokrotnie sprzyja mordercom, a dojście do ich zdemaskowania bywa długotrwałym procesem, w którym istotną rolę często odgrywa przypadek, ale też wiedza i intelekt osoby prowadzącej śledztwo. Książkę Kaweckiego i Krajewskiego można czytać także jako studium na temat zła, tego skąd się bierze i jaką potrafi przybrać postać. Okazuje się, że zło jest po prostu ludzkie i rodzi się zarówno z pokładów skrywanych emocji, które w pewnym momencie szukają ujścia, jak i różnego rodzaju dewiacji i chciwości. Natomiast o jego postaci poczytajcie sami, sięgając po utwór wybitnego medyka i pisarza.
I choć po skończonej lekturze książka pozostawia pewien niedosyt, to ma on pozytywny wydźwięk, ponieważ odkładając ją na półkę, ma się ochotę na więcej. Z tym że następnym razem z chęcią przeczytałabym powieść, a nie opowiadania: powieść o inteligentnym i doświadczonym detektywie-medyku. Może coś w stylu książek pisanych przez Bassa i Jeffersona? Nie wiem. Wiem tylko, że nasz rodzimy duet w niczym nie ustępuje amerykańskiej parze, a potencjał literacki zarówno osoby, jak i zawodowych przypadków Jerzego Kaweckiego z pewnością jest ogromny.
Recenzja po raz pierwszy ukazała się na Literatkach: Historie opowiedziane przez zmarłych