Miasteczko grozy

Miasteczko Salem - Stephen King

Jeden z odcinków „Strefy mroku” nosi tytuł „Gdzie są wszyscy”. Zdezorientowany, samotny bohater błądzi po miasteczku w poszukiwaniu czyjejś obecności i oznak życia. Natrafia jednak na wszechogarniającą pustkę, w której mimo wszystko jest coś niesamowitego i zagadkowego. Wchodząc z bohaterem do opuszczonych sklepów, domów i lokali usługowych, widzimy, że różnego rodzaju przedmioty i sprzęty noszą ślady niedawnego użytkowania. Gotująca się w czajniku woda sprawia wrażenie, że osoba umieszczająca go na palniku wyszła tylko na chwilę. Bohater krzykiem oznajmia swoją obecność. Nikt go jednak nie słyszy. Miasteczko jest puste i sprawia wrażenie, jakby wszyscy ludzie zniknęli w nim jednocześnie.

 

Prolog „Miasteczka Salem” Stephena Kinga od razu nasuwa skojarzenie z przytoczonym wyżej odcinkiem „Strefy mroku”. Biorąc pod uwagę fakt, że wyobraźnia Kinga kształtowała się w dużej mierze na popularnych amerykańskich serialach i filmach, można przypuszczać, że odcinek „Gdzie są wszyscy” mógł być świadomą, bądź podświadomą inspiracją dla „Miasteczka Salem”, klasyki – myślę, że nie przesadzę – horroru o wampirach. Ale kiedy wczytamy się w kolejne strony powieści, zauważymy, że filmowych inspiracji jest więcej. Górujący nad miasteczkiem dom Marstenów, w którym rozegrały się zbrodnicze sceny, przywodzi na myśl dom z „Psychozy” Hitchcocka. Natomiast sposób w jaki w miasteczku pojawia się tajemniczy Kurt Barlow przypomina zagadkowe pojawienie się świty szatana w „Mistrzu i Małgorzacie” Bułhakowa. Jednak najbardziej oczywistą inspiracją są wszelkie filmy i książki, w których pojawiają się żądne krwi wampiry.

 

Po prologu następuje retrospekcja. Cofamy się do wydarzeń, które poprzedziły opustoszenie miasteczka. Ben Mears jest pisarzem, który powraca do Salem, będącego miejscem jego dzieciństwa, aby napisać książkę. Inspiracją jest dom Marstenów. Przed wieloma laty jego właściciel popełnił w nim samobójstwo, uprzednio zabijając również małżonkę. Wisielca znalazł Ben i zdarzenie to odbiło się traumą na jego dalszym życiu. Powrót do Salem jest więc również swoistym stawieniem czoła upiorom z dzieciństwa oraz uporaniem się z nimi. Na początku nic nie zapowiada makabrycznych wydarzeń, chociaż trzeba przyznać, że coś niezdefiniowanego zdaje się wisieć w powietrzu. Jednak póki co Ben poznaje Susan, zakochuje się, pracuje nad powieścią i stara się uporać ze strachami z przeszłości. Ciąg makabrycznych zdarzeń rozpoczyna zagadkowa śmierć chłopca, mieszkańca miasteczka. Następnie znikają kolejni mieszkańcy. W Salem zaczyna robić się nieprzyjemnie i niebezpiecznie. Ben, miejscowy nauczyciel, lekarz, ksiądz oraz pewien mały chłopiec będą musieli stoczyć nierówną walkę na śmierć i życie z niejakim Kurtem Barlowem, który nie jest człowiekiem…

 

Na uwagę zasługuje „ekipa”, która ma się rozprawić ze złem chcącym zamieszkać w Salem. Pisarz, nauczyciel, lekarz, ksiądz, chłopiec zaczytujący się w powieściach grozy – są to postaci obdarzone intelektem i wiedzą pozwalającą na podjęcie walki z Barlowem. Przy okazji prowadzą ciekawe rozmowy na temat wampirów i jednocześnie uwiarygodniają wątek wampiryczny – ich szersza świadomość o otaczającym świecie oraz rozsądek każą im z początku nie wierzyć, iż w mieście pojawiły się wampiry, ale jeśli w końcu i oni ulegają wampirycznej wizji, to nie ma innego wyjścia, musi to być prawda. Zresztą, jeśli nawet z uporem chcieliby przeczyć irracjonalnym zdarzeniom, to z czasem i tak przekonałyby ich naoczne fakty: umarli mieszkańcy powracający o zmroku…

 

Ubierając fabułę w płaszczyk grozy, King jednocześnie rysuje przed czytelnikiem obraz małego amerykańskiego miasteczka, z jego senną i monotonną atmosferą. W takim miasteczku jest kościół, szkoła, bar, do którego niemal wszyscy się schodzą oraz mieszkańcy ze swoimi większymi, bądź mniejszymi sekretami i obsesjami. Mamy więc żonę zdradzającą męża z młodszym kochankiem, księdza alkoholika, skonfliktowaną z matką córkę, kierowcę szkolnego autobusu nienawidzącego dzieciaków i wielu, wielu innych, ukazanych na drugim planie, bądź jedynie wspomnianych. King we właściwy sobie sposób pokazuje ich w codziennych sytuacjach, charakteryzuje zwyczaje i cechy charakteru.

 

Pamiętać jednak należy, że „Miasteczko Salem” to horror. Są więc tu liczne sceny grozy, które wywołują napięcie i strach również dziś, pomimo już wielokrotnego opracowania wampirycznego tematu przez twórców zarówno filmu jak i prozy. King udowadnia, że wywoływać strach wśród odbiorców można dosyć subtelnie, bez epatowania krwią i naturalistycznym opisem. Grozę u Kinga buduje na przykład nieokreślony szmer w kącie pomieszczenia czy stukanie do okna. „Miasteczko Salem” liczy już sobie czterdzieści lat, a mimo to wcale się nie zestarzało. To świetny horror, jedna z lepszych książek Kinga, z czasów, kiedy pisał najmroczniej. Warto się o tym przekonać samemu.